Morze w ramce, kawa w ręku, dzień jak co dzień
- wemadeitok

- 3 paź
- 4 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 7 paź
Wzięliśmy kilka oprawionych zdjęć i poszliśmy z nimi na spacer. Las, plaża, osiedlowe boisko. Zdjęcia Bałtyku w ramkach na tle... Bałtyku. Absurdalne? Trochę.

Stoimy w lesie, dwie ramki zakrywają głowę Karola. Jedno zdjęcie to morze, drugie to boisko do koszykówki w czerwonej ramce. Wygląda to, jak jakiś performans artystyczny, a my po prostu chcieliśmy zobaczyć jak te fotografie czują się poza domem. Jak wyglądają w kontekście, który nie jest białą ścianą w salonie.
Kontekst na wynos
Robimy zdjęcie na porannym spacerze po plaży. Potem oglądamy je na telefonie, siedząc na ławce w parku. Scrollujemy swoje archiwum wspomnień w łóżku, szukając czegoś do wrzucenia na IG. To samo zdjęcie – ale za każdym razem w innym kontekście.
A teraz wyobraź sobie: to samo zdjęcie, wydrukowane, oprawione, wiszące w Twojej kuchni. Widzisz je robiąc kawę. Rano, półprzytomna, czekając aż woda się zagotuje. Wieczorem, zmywając kubki po gościach. W niedzielę, leniwym popołudniem, kiedy słońce pada na ramkę pod idealnym kątem.
To zdjęcie przestaje być plikiem, a staje się częścią Twojego dnia.
I to nas właśnie fascynuje w drukowaniu fotografii – ta migracja. Z plaży do naszego komputera. Z komputera do drukarni na drugim końcu kraju. Z drukarni do czyjejś kuchni, sypialni, przedpokoju. Albo łazienki.

Ten z łazienką
Dostaliśmy wiadomość od pani architekt (pozdrawiam Marta 😅). Kupiła jeden z naszych wydruków – zdjęcie z ogrodu botanicznego – i zapytała (trzy razy!), czy nie będzie nam przeszkadzać, że powiesi go... w łazience. Trzy. Razy. Jakby to była jakaś profanacja. Jakby nasza fotografia miała się obrazić, że ktoś będzie ją oglądać siedząc na kiblu.
Ale co nam ma przeszkadzać?
Ktoś siedząc w łazience relaksując się w wannie z książką, przeglądając się w lustrze rano – robi to wszystko w towarzystwie naszego zdjęcia. Naszej pracy. Naszego kadru. To przecież piękne. Na tym samym kiblu scrollujemy TikToki, czytamy wiadomości, oglądamy story znajomych. Więc czemu akurat nasze zdjęcie miałoby być gorsze? Wręcz przeciwnie – jesteśmy zaszczyceni, że wybrałaś właśnie je do tego momentu w swoim dniu, kiedy w końcu masz chwilę dla siebie.
Twoja łazienka, Twoja przestrzeń, Twój wybór. A my cieszymy się, że nasze morze tam z Tobą jest.
Galerie ścienne
Kiedy wyciągamy wydruk z paczki, to dopiero wtedy czujemy, że ta fotografia naprawdę istnieje. Nie jako plik. Jako coś namacalnego, co może trafić do czyjejś kuchni i towarzyszyć przy porannej kawie.
Lubię ściany, które są jak mikro galerie. Wiszące obok siebie obrazy, zdjęcia, grafiki, może ceramika (wiesz, talerze babci), jakiś patchwork materiałowy, punch needle. Różne rozmiary, różne konteksty, różne faktury. Niektóre ramki wielkie, inne małe. Niektóre zdjęcia prawie jak tapeta, inne samotne, w centrum uwagi.
Obrazy tworzą napięcia między sobą. Już samo ułożenie tej kompozycji jest sztuką.
Bo nie chodzi o idealną symetrię. Nie o to, żeby wszystko było w tej samej ramce, w tym samym rozmiarze, w równych odstępach.
Chodzi o to, że te rzeczy razem tworzą to coś. Coś co żyje, co można przestawiać, dodawać, zabierać.
Ale równie dobrze może to być jedno zdjęcie na pustej ścianie. Samo. W ciszy.

A czasem nawet nie na ścianie – oparte o nią. Ramka stojąca na podłodze, na regale, na parapecie. To ma w sobie coś galeryjnego, niedokończonego. Jakby zdjęcie właśnie przyjechało i jeszcze nie znalazło swojego miejsca. Albo jakby miało je zmienić za tydzień. Taka tymczasowość, która paradoksalnie sprawia, że przestrzeń czuje się bardziej żywa.
Bo nawet wtedy, kiedy zdjęcie jest samo, nic nie jest pustką. Sposób, w jaki je oprawisz, zmienia wszystko. Czy wstawisz je w pomarańczową ramę, która krzyczy "patrzcie tutaj"? Czy w minimalistyczną drewnianą, która pozwala zdjęciu mówić samemu? A może taśmą maskującą przykleisz wprost do ściany, jak tymczasową instalację, którą za tydzień przestawisz gdzie indziej?
Kontekst tworzy się nawet w pustce. Jasna ściana albo ciemna. Światło padające z okna. Kolor farby. To, co widzisz tuż obok – próg do kuchni, roślina na parapecie, stos książek na podłodze.
I chcemy, żeby nasze zdjęcia mogły funkcjonować w obu tych światach. W chaotycznej galerii ściennej, gdzie wiszą obok grafiki twojego znajomego i pocztówki z Islandii. Albo samotnie, w towarzystwie tylko pustej przestrzeni i porannej kawy. Albo oparte gdzieś, jakby czekały na swój moment.

Morze w ramce
Zazwyczaj nie chodzi o "ładne zdjęcie morza". Chodzi o to, że to to morze. To światło. Ten dzień. Bo zdjęcie w telefonie – owszem, możesz do niego wrócić. Ale zdjęcie na ścianie? To towarzyszy Ci codziennie. Mijasz je w drodze po szklankę wody. Ubierając się rano. Wracając wieczorem zmęczona/y do domu.

Staje się częścią Twojego życia.
Nasze zdjęcia wiszą w różnych pomieszczeniach. I ktoś tam, gdzieś, budzi się rano, półprzytomny, patrzy na Bałtyk w ramce i myśli... cóż, nie wiemy co myśli.
Ale my myślimy o tym, że ta fotografia, którą zrobiliśmy o świcie, kiedy nikt jeszcze nie chodził po plaży – teraz towarzyszy komuś w zupełnie innym miejscu, w zupełnie innym momencie. I to jest dziwnie piękne.
Że nagle ten Bałtyk, który sfotografowaliśmy nad ranem – jest z Tobą. W Warszawie, w Krakowie, w Gdańsku, w Poznaniu. W Twoim domu. Na Twojej ścianie. Obok Twojej kawy.
Morze w ramce. Kawa w ręku. Normalny dzień.
A może wcale nie taki normalny.
Fotografie morza i okolic czekają w naszym sklepie z wydrukami – możesz wybrać kadr, rozmiar, i powiesić gdzie chcesz. Nawet w łazience. Naprawdę, nie mamy nic przeciwko.
A jeśli masz swoją własną galerię ścienną, która żyje i oddycha – daj znać. Uwielbiamy takie historie. 🌊